poniedziałek, 29 grudnia 2014

12. Jeden z ostatnich spacerów

Uwielbiam zimę. Zwłaszcza, kiedy cały dzień pada śnieg i nie ma wiatru. I kiedy jest biało, tak zupełnie biało. Mój pies wydaje się też kochać to, co ja. Kiedy wychodzimy na dwór i pada śnieg, to w ogóle nie chce wracać później do domu! Dzisiaj jest wyjątkowo przepiękna pogoda, więc wzięłam psa, aparat i poszliśmy na długi spacer. Zdjęć jak się okazało zrobiłam niewiele, bo nie mieliśmy czasu. W końcu musieliśmy biegać w śniegu po kostki! 

W drodze do ulubionego miejsca zabawy mojego psa.

Tam za drzewami biegaliśmy! Tyle śniegu!

Chwila zabawy ze śniegiem,
w przerwie między bieganiem a... bieganiem.

Umorusana mordka, zadowolony piesek, wracamy do domu.

Jeszcze 3 dni! Jeszcze nie zaczęłam powtarzać norweskiego, muszę się za to zabrać. Denerwuję się, mimo że wiem, że wszystko będzie dobrze. O, moje miasteczko mnie wcale nie zaskoczyło. Podglądam Norwegię poprzez widok z kamer ulicznych. Dwa dni temu było tam tyle śniegu, a teraz?




Norwegio, jak mogłaś! 

czwartek, 25 grudnia 2014

11. Yes, we do have snow!


Dzisiaj kolejny raz zadzwoniła do mnie HM! Tym razem, by złożyć mi życzenia świąteczne, co uważam za strasznie miłe z jej strony i powiem, że jeszcze bardziej podniosło mnie na duchu. Dowiedziałam się, że dzieci dostały mnóstwo prezentów i bardzo się cieszą, jednak nie mogą wychodzić na dwór, ponieważ jest za zimno. -3 stopnie to nie Syberia, jednak jeżeli dodać do tego silny wiatr, to nawet ja nie wychyliłabym nosa z domu. Pytałam o śnieg, owszem spadło trochę. W górach, gdzie jeżdżą na weekendy, spadło więcej, bo tylko jakieś 1,5 metra. Teraz zaczynam się zastanawiać, ile to jest trochę! Hości planują spędzić Nowy Rok właśnie w swoim domku w górach i prosto z tego miejsca przyjadą po mnie na lotnisko (Ålesund/Vigra) w przyszły piątek. HM ma się jeszcze upewnić, że żaden kolejny lot nie jest odwołany; gdyby coś się zmieniło to da znać. 

Poza tym, jestem mile zaskoczona. Z każdym kolejnym telefonem czy wiadomością mam wrażenie, że rozmawiam z naprawdę wspaniałym człowiekiem. Kiedy powiedziałam, że nie mogę się doczekać aż wszystkich poznam, była naprawdę urocza, prosiła pozdrowić rodziców i przekazać, że mają się nie martwić i że dobrze się mną zaopiekują. Yay!


Oto prognoza pogody na przyszły piątek. Ląduję po godzinie 14, więc istnieje możliwość, że nie będzie lać! Cieszę się za to, że nie będzie padał śnieg. Nie jestem pewna, jak się sprawa będzie miała w Kopenhadze i chyba zaraz to sprawdzę. Ok, tak jak w Norwegii, deszczowo. Także mam nadzieję, że obędzie się bez opóźnień. 

Widok na Ålesund z góry Aksla (źródło: www.visitnorway.com)

Vi sees!


Edit z 27.12.2014:
Kolejny sms od HM! Prosiła, żebym podała jej numer buta, wzrost i wagę, bo właśnie jedzie kupić mi narty. Ja i narty? Nigdy nart na nogach nie miałam, nawet w rękach nie! Niesamowita jest ta kobieta, naprawdę. Jeszcze mnie nie widziała, nie wie jaka jestem, a kupuje mi narty, aż mi głupio z tego powodu. I jeszcze napisała, że już za tydzień będę z nimi i, że się bardzo cieszy!
Chyba wygrałam los na loterii. Albo sprawdza się to, że całe dobro, które od siebie kiedykolwiek dałeś, wraca do ciebie.
Usłyszałam dzisiaj, że odkąd było jasne, że lecę do Norwegii, nie przestaję się uśmiechać. Śmieję się dzień w dzień. Oczy mi się śmieją. Cała twarz i wszystko!

wtorek, 23 grudnia 2014

10. God fredelig Jul!

9 dni, dziewięć dni! Tylko dziewięć, mniej niż dziesięć, trochę ponad tydzień! Okazuje się, że nie powinnam się denerwować tak bardzo, jak to robię teraz. Dostałam dzisiaj telefon prosto z Norwegii od HM. Uwielbiam jej budowanie napięcia przekazywania ważnych informacji. W ciągu jednego zdania: "Dzwoniła agencja, lot jest odwołany." przeżyłam całą tęczę emocji i serce zdążyło mi walić jakby zaraz miało ze mnie wyskoczyć. Agencja.. jaka agencja? Au Pair? Nie jadę? Lot odwołany? Wszystkie loty? Niemożliwe! No właśnie, niemożliwe :-) Poważny głos HM plus moje pobudzenie związane z wyjazdem sprawiły, że mój mózg doszedł do niesamowitych, ale także głupich wniosków. Tak naprawdę, informacja przekazana przez HM znaczyła tylko tyle, że agencja, przez która był kupowany mój bilet dowiedziała się, że lot z Lublina do Warszawy jest odwołany. Dostałam propozycję przesunięcia terminu lotu na 7 stycznia, jednak powiedziałam, że nie będzie problemu z dojazdem do samej Warszawy, skąd wylecę. Jedna przesiadka mniej! 

Dodatkowo, HM powiedziała, że nie może ode mnie otrzymać żadnych e-maili, gdyż obecnie pogoda sprawiła, że nie mają dostępu do internetu od kilku dni. Kiedy zdradziłam jej treść wczorajszej wiadomości, w której były życzenia świąteczne, usłyszałam: "Oh, that's so sweet of you!" i że chciała zadzwonić później z życzeniami, i że nie może się mnie doczekać. Kurczę, cieszę się. Chyba dopiero teraz powoli do mnie ta informacja o wyjeździe do mnie dochodzi. To będzie dobry rok, coś czuję. 

Przypuszczam, że kolejnym razem, kiedy napiszę, będę już w Norwegii, skąd będę relacjonować na bieżąco! A tymczasem...

Ønsker dere alle God Jul 
og 
et Godt Nyttår!

środa, 17 grudnia 2014

09. Prezenty i zagubiona rodzina ze Szwecji

Przez pięć dni miałam problem z internetem. A przez ostatnie dwa dni w ogóle go nie było. Oczywiście, była wizyta pseudofachowców, który rozdłubali nie swoje, porobili zdjęcia i stwierdzili, że problem jest, ale z tym nic nie zrobią. I sobie poszli! Od tak. Potem jak dostali opieprz, że tną nieswoje kable (bo niby jakim prawem), a ich wiedza to dno totalne, to podobno się obrazili. Jeszcze na dodatek traktowali mnie jako intruza, który zbyt intensywnie przyglądał się ich pracy i śmiał wyrażać swoje wątpliwości na głos. Aghr! Na szczęście dzisiaj przyszli kompetentni panowie, na których mój pies aż tak bardzo nie szczekał, i tym sposobem mogę w końcu uzupełnić wpić o to, co obiecałam wcześniej, czyli prezenty dla rodziny, do której jadę za trochę ponad dwa tygodnie. 

Dla hostów zaplanowałam dość typowy prezent.



Ptasie mleczko dla HT oraz według mnie bardzo dobrze wydana książka kucharska z przepisami kuchni polskiej w języku angielskim dla HM (która swoją drogą uwielbia gotować). Książka jest w miękkiej okładce, ma około 100 stron i przepiękne fotografie. Są przepisy m.in. na kopytka, pierogi, placki ziemniaczane, mielonego z buraczkami, schabowego, ryby i desery, czyli wszystko to, co mogę ewentualnie ugotować dzieciom. 

Dla młodszego M. (5 lat) kupiłam kolorowanki ciężarówek z naklejkami, magiczne mazaki dmuchańce, karty Piotruś i puzzle z ferrari. Dla starszego H. (7 lat) wybrałam farby do malowania palcami, karty Piotruś i zestaw małego konstruktora (spychacz), który składa się z 96 elementów. Wiem, że na opakowaniu jest napisane, że niby jest to zabawka od 8 lat +, jednak uważam, że powolutku sobie z tym poradzi. 




Bardzo podoba mi się książeczka "100 kolorowanek dla chłopców". W środku na każdej stronie jest jedna kolorowanka, a pod nią znajduje się zadanie lub pytanie, które dziecko ma rozwiązać. W ten sposób można trochę szerzej popracować z dzieckiem, niż tylko dać mu kredki, aby pokolorowało obrazek. 

Prawdę mówiąc, miałam sporo problemu z wybraniem tych prezentów. Podczas rozmowy na skypie pytałam HM, co dzieciaki lubią robić najbardziej, głównie są to zajęcia sportowe, gdyż masę czasu spędzają poza domem. Dowiedziałam się też, że z Ipada mogą korzystać tylko raz w tygodniu, dlatego też zdecydowałam się na zabawki, które wzbudzą w nich odrobinę kreatywności. Mam nadzieję, że trafię w ich gust. Co do prezentów dla hostów, muszę powiedzieć, że też nie było łatwo, rodzina nie pije alkoholu w ogóle, więc nie mogłam kupić popularnej żubrówki. 

Dodatkowo, kiedy przed godziną przeglądałam skrzynkę mailową w poszukiwaniu wiadomości z zachodu Norwegii, zobaczyłam, że dostałam maila od Scandinavian Au-Pair Center z informacją, że rodzina ze Szwecji jest mną zainteresowana. Ogólnie jest to dość dziwne, ponieważ nie przypominam sobie, abym na takiej stronie zakładała profil zgłoszeniowy, chociaż pamięć może być zawodna. W końcu zanim wyjechałam z agencją to próbowałam szukać rodziny na własną rękę. Skoro już opowiadam o tej rodzinie, to przedstawię jej krótki profil, który osobiście uważam za dziwny. 

HT: Robin, 34, Sweden, teacher's aid
HM: Maria, 34, USA, politician
City: Hägersten, Sweden
Children: 7, 3, 2 y.o. boys
Other:  An active family with three boys. We live in a medium size apt. why you wil have access to your own place. Close to Stockholm (15 min. by car). On weekends you will have an SL-card (we have the car then) - during the week you drive the kids.

Profil bardzo pogmatwany, osobiście bym się nie zdecydowała. Nie tylko z powodu lakonicznych informacji, ale też ze względu na niejednolitość rodziców, jeżeli chodzi o pochodzenie. Nie mam uprzedzeń, po prostu nie chciałabym wyjechać na Au Pair do rodziny mieszanej, głównie ze względu na język. Z tego samego powodu odrzuciłam ofertę (nawet nie sprawdzając profilu) polsko-norweskiej rodziny z Oslo. 

Ach, jeszcze 15 dni! 

piątek, 12 grudnia 2014

08. Zbiór zadań

Co za emocjonalny rollercoaster. Dokładnie za trzy tygodnie w piątek, o tej porze, będę już na miejscu. Po dwóch przesiadkach i kilkunastu godzinach podróży będę tam, gdzie ma zmienić się wszystko. Do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego to akurat ja zostałam wybrana, co we mnie takiego było, że HM zadecydowała, że kupi mi bilet, bylebym tylko przyjechała na czas. Wcześniej pisałam, że moja host rodzina jest dość.. powiedzmy, że zaangażowana w biznes. Prawdę mówiąc, kiedy dostałam profil rodziny najważniejsze było dla mnie norweskie pochodzenie, nic więcej się nie liczyło, bo wiedziałam, jak ciężko jest trafić na niemieszaną rodzinę w Norwegii. W opisie była co prawda wzmianka o nazwie firmy, ale zupełnie to pominęłam, skupiłam się na zdjęciach, opisie moich obowiązków i dzieciach. W trakcie rozmów na skypie  HM opowiadała o tym, czym się zajmuje, jednak niezbyt dokładnie. Również wtedy nie przywiązałam do tego uwagi. Dopiero później, dużo później, kiedy umowa była podpisana, a bilet kupiony, przeglądałam profil rodziny jeszcze raz, tak, aby nic nie umknęło mojej uwadze. Nazwa firmy wylądowała w wyszukiwarce. No nie! Przecież to niemożliwe. Zdjęcia, informacje. Byłam oczarowana. I tym bardziej nie mogłam uwierzyć, że taka rodzina mogła mi się trafić. Jednak wiem, że to tylko okładka i nie wolno mi jeszcze niczego oceniać. Dlatego czekam i odliczam dni. Ale już teraz mam wrażenie, że bardzo dużo się nauczę na tym wyjeździe. Będzie ciężko, ale dam radę i wiem, że wszystko się zmieni. 

Moje zadania na rok 2015 (styczeń-grudzień):

1. Język norweski - porozumiewanie się, zapis na kurs i ćwiczenie wymowy. 
2. Solidna praca u rodziny S.
3. Przyjaźń i dobry kontakt z host dziećmi - podstawa.
4. Nauka łowienia ryb. 
5. Nauka jazdy na nartach. 
6. Pewność i obycie podczas jazdy samochodem.
7. Odwiedzenie Ålesund. 
8. Samodzielny wyjazd samochodem na wyspę Runde.
9. Przepłynięcie promem odcinka Hellesylt - Geiranger.
10. Przepłynięcie promem wzdłuż Hjørundfjorden.
11. Zobaczenie zorzy polarnej.
12. Samodzielna wyprawa samochodem na odległość dłuższą niż 50km.
13. Złowienie chociaż jednej ryby.
14. Zdjęcie zachodu i wschodu słońca nad fiordem.
15. Próba ponownego regularnego jedzenia ryb. 
16. Stanie za sterem.
17. Zdjęcie górskiej, śnieżnej panoramy.
18. Odwiedzenie oceanarium w Ålesund.
19. Certyfikat z języka norweskiego.
20. Przyjaźń z Norwegiem (chociaż jednym!)
21. Zdjęcie na tle przynajmniej czterech różnych fiordów. 
22. Zmiana. 


Mogłam wypisać więcej, ale przypuszczam, że stałoby się to dla mnie zbyt emocjonalne, dlatego też podsumowałam to jednym punktem, numer 22. 

Miałam zrobić wpis o prezentach dla dzieci, ale przełożę to na inny raz.

czwartek, 11 grudnia 2014

07. Samochodem po Norwegii

Uwaga, uwaga! Dzisiaj po raz drugi od pięciu lat, kiedy to otrzymałam prawo jazdy, wsiadłam za kierownicę i wyruszyłam na miasto. Oczywiście nie sama, bo wtedy bym chyba dostała napadu nagłej paniki, gdybym przez moje roztargnienie nie zauważyła znaku albo nie wiedziałabym jak się zachować na drodze. Zostałam jednak utwierdzona w przekonaniu, że wszystko jest do wyćwiczenia, bo jeździć przecież umiem i musiałam sobie to tylko przypomnieć. Tak więc, swoją dzisiejszą przygodę rozpoczęłam już na parkingu przed blokiem, kilka manewrów parkowania i kilka kółek wokół bloku dla przypomnienia i ruszamy! Coś mi się zdaje, że moje sny o prowadzeniu auta na norweskich drogach nawet się przydały, bo po raz pierwszy nie dostałam ze strachu drgawek nóg wciskając sprzęgło i gaz. Jest dobrze! Poćwiczyłam pozbywanie się lęku, parkowanie tyłem, skręcanie w lewo na skrzyżowaniach. Biegi też zmieniam coraz płynniej. Według prognoz mojego T. niedługo będę jeździła niczym w grze Colin McRae Rally. 

Nie powinnam się tak martwić. Drogi w Norwegii są w bardzo dobrym stanie. Gdzieś wyczytałam, że prowadzenie samochodu w tym kraju to czysta przyjemność. Oznakowanie dróg jest czytelne, a kultura jazdy odpowiednia. Drogi są przystosowane do jazdy w trudnych warunkach atmosferycznych, a duża ilość zakrętów ogranicza prędkość jazdy. Dlatego też 30km/h, zwłaszcza na terenach zabudowanych, to rzecz święta i należy tego przestrzegać, zwłaszcza, że piesi i rowerzyści mają zawsze pierwszeństwo. 


Ograniczenia prędkości (wg visitnorway)

Na norweskich drogach obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 kilometrów na godzinę.
  • Na osiedlach mieszkaniowych czasami nawet do 30 kilometrów na godzinę. Trzeba zwracać uwagę na zwalniające jazdę progi, które nie zawsze są oznakowane.
  • W obszarach zabudowanych i w centrach miast: dla wszystkich pojazdów 50 kilometrów na godzinę.
  • Drogi szybkiego ruchu i autostrady: albo 90 kilometrów na godzinę albo 100 kilometrów na godzinę dla samochodów osobowych. Pojazdy o największym dopuszczalnym ciężarze brutto powyżej 3,5 tony oraz pojazdy mechaniczne ciągnące przyczepy kempingowe / przyczepy nie mogą przekraczać 80 kilometrów na godzinę, jeśli nie obowiązuje wyższe lokalne ograniczenie prędkości. Pojazdy mechaniczne ciągnące przyczepy kempingowe / przyczepy bez hamulców o ciężarze powyżej 300 kilogramów, jeśli nie ma innych lokalnych przepisów o ograniczeniu prędkości, nie mogą jechać szybciej niż 60 kilometrów na godzinę.
Dodatkowo należy pamiętać o tym, że mandaty za jazdę po spożyciu alkoholu są bardzo wysokie. Osobiście uważam, że trzeba być idiotą, aby prowadzić samochód po środkach odurzających. Przez cały rok obowiązuje również nakaz jazdy z włączonymi światłami mijania. Należy jeździć z zapiętymi pasami bezpieczeństwa oraz nie wolno używać telefonów komórkowych w czasie jazdy, o ile nie ma się włączonego zestawu głośnomówiącego. No i oczywiście musimy posiadać ważne prawo jazdy! 

Na odcinkach górskich dróg i w tunelach znajdują się telefony alarmowe.
Straż pożarna: 110
Policja: 112
Pogotowie ratunkowe: 113

Czuję się o wiele lepiej po dzisiejszym jeżdżeniu i po napisaniu informacji o najważniejszych przepisach drogowych w Norwegii. Mam nadzieję, że kiedy już przyjadę na miejsce (za 21 dni!) i HD weźmie mnie na kilka jazd próbnych, to go nie zawiodę. I coś mi się wydaje, że po jakimś czasie to moje prowadzenie samochodu wejdzie mi w krew. Albo odkryję pasję do jeżdżenia, w końcu umiejętności ma się w genach!

wtorek, 9 grudnia 2014

06. Au pair + pies?

Au pair + pies = pakiet? I wbrew wszystkim pozorom, nie mam na myśli tutaj typowej psiej au pair (tak, takie też istnieją!), do której obowiązków należą miedzy innymi wychodzenie na spacery, dawanie jeść, zabawa, czyli ogólnie zajmowanie się psim towarzyszem życia. Przechodząc do sedna, czy możliwym jest wyjechanie za granicę z programem Au Pair razem ze swoim psem? Na żadnym z setki blogów (tak, dosłownie) nie znalazłam żadnego postu, żadnej nawet krótkiej wzmianki o tym, czy ktoś wyjechał na program AP z psem, kotem czy innym domowym zwierzęciem. Ciekawa jestem, czy to oznaczałoby, że byłabym jedną z pierwszych osób, która miałaby taką możliwość? 

Moja HM podczas drugiej rozmowy na skypie, kiedy miałam poznać dwa wspaniałe szkraby, zadała mi dwa pytania. Pierwsze z nich brzmiało: Jakbyś poradziła sobie będąc tutaj bez swojego psa? Tęskniłabyś? Od razu powiedziałam, że chyba za moim piesiem będę tęskniła najbardziej, bo on był jednym z wydarzeń, które zmieniły wszystko w moim życiu w ciągu ostatniego roku. Po tym padło drugie pytanie: A chciałabyś go zabrać ze sobą? Pierwsze o czym pomyślałam, to to, że zwariowała. Nigdy nie mieliśmy psa. Dużo jest przy nim roboty? Mój pies? Ze mną na drugim końcu świata?! Chodzący ideał. Kupa i siusiu na dworze. Szczeka na samców alfa w obronie własnej i swojej najukochańszej pani. Tylko musisz mi powiedzieć, psy muszą mieć zrobione komplet szczepień. Tak, tak, wszystko ma, nawet paszport, jest zachipowany, tak, tak! *wielki uśmiech HM* Ale, zaraz, zaraz.. 

I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest takie piękne, jak mogłoby wyglądać. Będę w nowym miejscu, przez okres początkowy będę zagubiona w mniejszym lub większym stopniu. Będę niczym małe dziecko uczące się wszystkiego od nowa. Mój pies byłby zagubiony bardziej ode mnie. Nie miałby ulubionych porcelanowych, białych miseczek. Ani obgryzionego pudełka ze swoimi ulubionymi zabawkami.  Nie mogłabym poświęcać mu każdej chwili, gdyż sama będę miała obowiązki. Trafiłby do domu, gdzie samcem alfa w stadzie jest ktoś inny niż mój Ojciec. Byłby strasznie smutny i samotny mimo że byłabym koło niego. 

Kiedy HM kupowała mi bilet do Norwegii, po tym jak już podpisałam umowę z agencją Atlantis, zapytała czy zdecydowałam się wziąć psa. 


Jeżeli chodzi o podróże ze zwierzętami, to ja zawsze kojarzyłam to z filmami, gdzie się je usypia, pakuje do skrzyni, które następnie lądują w luku bagażowym samolotu. Jednak są też inne opcje do wyboru! Okazuje się, że w zależności od wagi zwierzęcia, może ono podróżować z pasażerem na pokładzie samolotu. Dopłata za nasz skarb wynosi około 50 euro (zarówno w LOT jak i SAS). Dodatkowo chęć wniesienia zwierzęcia na pokład samolotu musi być zgłoszone minimum 48h po rezerwacji biletu, wiąże się z tym również wypełnienie odpowiednich dokumentów, które znaleźć można na stronach przewoźników. 

Warunki, które muszą być spełnione (według zasad LOT i SAS):
  • Przewożone zwierzęta muszą posiadać książeczki szczepień (przeciwko wściekliźnie lub nosówce) oraz aktualne zaświadczenia weterynaryjne o stanie zdrowia uwzględniające przepisy kraju wylotu, docelowego oraz portów tranzytowych
  • W przypadku lotów wewnątrz UE wymagany jest specjalny paszport (wydawany przez weterynarza) z opisem m.in. maści, rasy, płci zwierzęcia wraz z numerem Microchipu lub tatuażu
  • Szczenięta i kocięta muszą mieć skończone przynajmniej 8 tygodni. 
Zwierzęta muszą odbyć całą podróż w pojemnikach odpowiednich do ich wagi i rozmiarów. Waga zwierzęcia, wraz z pojemnikiem, przewożonego w kabinie pasażerskiej, nie może przekroczyć 8 kg.
Akceptowane wymiary pojemników:
  • Samolot B787: 55/40/20 cm
  • Samolot B737: 55/40/20 cm
  • Samolot DH4: 45/30/20 cm
  • Samolot E70, E75, E95: 45/30/20 cm

Niestety, wyjazd z moim psem, najukochańszym psem na świecie, póki co jest niemożliwy, ale tylko z powodu mojej indywidualnej decyzji. Kiedy grzecznie odmówiłam HM, tłumacząc się, że 9 miesięczny maltańczyk nie jest jeszcze gotowy na taką podróż, odpowiedziała tylko, że może dojechać później! (ang. It's ok, he can join us later!) To jest naprawdę niesamowite z jej strony. Jeżeli zdecyduję się już na zabranie mojego psa w krainę fiordów, będę mogła zabrać całą walizkę tylko z jego rzeczami, ulubionym kocykiem i karmą. Kiedy ja będę już czuła się pewnie, on jak to on, będzie stawiał kroczki tuż za mną. Kto wie, może też zobaczy fiordy?

poniedziałek, 8 grudnia 2014

05. ... i ładne ubrania

Dzień minął mi wyjątkowo dziwnie. Poza tym, mam wrażenie, że za często tu piszę, chociaż przypuszczam, że za miesiąc się to odrobinę zmieni. Dzisiejszego dnia za dużo myślałam, obejrzałam za wiele starych zdjęć i przewaliłam za dużo rzeczy w pokoju w poszukiwaniu niczego, a właściwie czegokolwiek, czym mogłabym się zająć. (Np. znalazłam 40 funtów, które były moim prezentem urodzinowym w zeszłym roku)


Dodaję mapkę lokalizacji mojego przyszłego miejsca zamieszkania. Lepiej sobie wymarzyć nie mogłam. Mam zachód, mam fiordy. Póki co, nie chcę podawać nazwy miasta, ani szczegółów na temat rodziny i ich stylu życia, ponieważ.. coś podpowiada mi, że nie powinnam. Nie chodzi tutaj o "ewentualną próbę czytania mojego bloga przez przyszłych hostów" jak to miało miejsce u innej dziewczyny. Powiedzmy, że są rodziną dość znaną w branży, którą się zajmują. Mają dwójkę cudownych chłopców, których poznałam na drugiej rozmowie przez skype - M. 5 oraz H. 7 lat. 
Swoją drogą, w końcu dostałam od HM dzisiaj wiadomość, odpowiadającą na kilka moich wątpliwości.   (Pośrednio zrozumiałam też, że ludzie jednak mają życie i nie sapią nad skrzynką 24/7). Zawierała aż 4 zdania: zima jak w Polsce, mamy nadzieję, że spadnie śnieg, weź ciepłe ubrania oraz.. ładne (ang. nice clothes) też, ponieważ często wychodzimy na koncerty lub do kina. Ok. Ładne ubrania. To znaczy co, galowe? Czy zwykłe, ale skromne i ładne? W rezultacie rozpoczęłam poszukiwanie ładnych ubrań w mojej szafie. Wyszło na to, że wybrałam to, co chciałabym zabrać ze sobą, a to oznacza z kolei, że jestem częściowo spakowana. Wzmocniło to moją panikę związaną z umiejętnością jazdy samochodem (czy jej brakiem?). Mam sny, w których jeżdżę po norweskich drogach i raz nawet zaliczyłam słup przy wjeżdżaniu w bramę. Serio? 

Wczoraj w nocy utworzyłam podstronę o mnie, ale dzisiaj rano, po namyśle, ją usunęłam. Stać mnie chyba na coś więcej, niż wklejenie wyniku jakiegoś psychotestu określającego osobowość. Chyba.

A i jeszcze jedno. Zauważyłam, że licznik odwiedzin skacze, i o dziwo nie są to moje wejścia na stronę!

niedziela, 7 grudnia 2014

04. Systematyka chaosu

Ostatni raz pisałam do R. kilka dni temu i do tej pory nie dostałam odpowiedzi. Zawsze odpisywała w ciągu 24h. Coś mi się zdaje, że moja wiadomość wylądowała w spamie albo koszu bez czytania; głupotą było tytułowanie maila emotikonem. Nie chcę pisać tego jeszcze raz, z drugiej strony może ona myśli, że nic nie napisałam i powstaje nam błędne koło. Albo wyjechała z dziećmi do domku nad fiordem. Jak nie odpisze do  niedzieli to wyślę tego maila jeszcze raz, trudno. 

Nie wiem, czym się zająć. Nie mam ochoty ani grać ani czytać, ani dokończyć oglądać piąty sezon Dr Housa. Wydaje mi się, że trwam w zawieszeniu, czasami mam wrażenie, że to tylko sen, nigdzie nie jadę, zaraz się obudzę i będzie mi smutno. Zawieszenie to może złe określenie, w zawieszeniu byłam przez 4 miesiące, zanim dostałam wiadomość, zmieniającą wszystko. Teraz to raczej tylko półsen z szansą przerodzenia się w koszmar kończący się tym, że nigdzie nie jadę. Jestem świadoma tego, że mam bilet, kupiony bilet, więc takiej możliwości nie ma, ale obawy przecież muszę mieć. W końcu to nie byłabym ja, gdybym się nie zamartwiała.
Odnośnie tego zamartwiania, w ciągu ostatnich kilku nocy śni mi się, że próbuję jechać samochodem i nie mogę. Ostatni raz jeździłam bardzo dawno, w sumie tylko raz odkąd zdałam prawo jazdy. T. powiedział, że nie puści mnie nigdzie bez "swojego" kursu. Że do wyjazdu zostało przecież trochę czasu i że wszystko będzie ok. Jak mówisz, że będzie ok, to chyba Ci wierzę. Ok?


A kiedy już się przyzwyczaję do jazdy pojadę tam - Hjørundfjorden (załączyłam film, jednak na yt ma bardzo słabą jakość, lepsza tutaj). I Geirangerfjorden. Dopiero wtedy, kiedy patrzyłam na mapę, szukając tego, co będę mogła zobaczyć w okolicy, przypomniało mi się, że przecież na pierwszym roku studiów, w drugim semestrze pisałam swoje pierwsze wypracowanie po japońsku o fiordzie Geiranger. Napisałam w nim, że moim marzeniem jest go zobaczyć i że na pewno uda mi się je spełnić. Kiedy tak patrzyłam na tą mapę z pokazaną drogą dojazdu od mojego przyszłego miejsca zamieszkania do miejsc docelowych, wraz z przyswojeniem istotnych informacji tj. około 100km samochodem do każdego z fiordów, moje serducho tak mi zaczęło bić z ekscytacji, że myślałam, że mi wyskoczy i wypadnie przez okno!  
Wstawiłam mapę, żeby nikt się nie pogubił. Od lewej: Nordfjorden, Hjørundfjorden i Storfjorden przechodzący w Geirangerfjorden. Spędziłam na tych drogach kursując po google maps kilka, o ile nie kilkanaście godzin. 



Wiem, że to wszystko brzmi chaotycznie, ale próbuję się pozbyć tych myśli w głowie, które mi przeszkadzają. A czytając wszystko jeszcze raz wychodzi na to, że przeszkadza mi zarówno stres (wynik strachu), jak i ekscytacja. Skrajne emocje robią ze mnie wiór.  

piątek, 5 grudnia 2014

03. Lista antypaniczna

Próbowałam sama stworzyć taką listę, która pomogłaby mi przełamać pierwsze lody w niebezpiecznej krainie. Wymyśliłam kilka zdań, a potem pustka, pustka, pustka. Trafiłam jednak na Pati i pozwoliłam sobie zamieścić jej przydatne zwroty i moje, żebym miała wszystko pod ręką. 

hva er det? - co to jest?
vil du vise meg ditt rom? - pokażesz mi swój pokój?
hva gjorde du i går? - co robiłeś wczoraj?
hva liker du å gjøre? - co lubisz robić?
jeg vil se på en film. - chcę obejrzeć film
hvilken film? - który film?
vil du se på en film? - chcesz obejrzeć film? 

jeg føler meg dårlig. - źle się czuję.
hvor har du vondt i? - gdzie cię boli?
jeg har vondt i magen/halsen/hodet. - boli mnie brzuch/gardło/głowa
kom hit. - chodź tu
forsiktig! - ostrożnie
nok! - dosyć 

jeg er tørst. - chce mi się pić.
jeg vil ha noe å drikke. - chciałabym coś do picia.
hva vil du ha å drikke? - czego chciałbyś/chciałabyś się napić?
vil du ha vann eller jus? - chcesz wodę czy sok?
du kan ikke drikke brus før middagen. - nie możesz pić gazowanego przed obiadem.
jeg er sulten. - jestem głodna.
jeg vil ha noe å spise. - chciałbym/chciałabym coś zjeść.
hva vil du ha å spise? - co chciałbyś/chciałabyś zjeść?
vil du ha pannekaker? - chcesz naleśniki?
du må spise potet. - musisz zjeść ziemniaka.


jeg må tisse. - muszę siku.
jeg må bæsj. - muszę kupę.
jeg må på do. - muszę iść "na sedes" 
jeg er ferdig! - skończyłem/am!
kan du tørke meg? - możesz mnie wytrzeć? 
kan du vaske hendene dine? - możesz umyć ręce?
kan du bruke såpe? - możesz użyć mydła?

kan du klær på deg? - możesz się ubrać?
det er kaldt ute. - na zewnątrz jest zimno.
du trenger lue. - potrzebujesz czapkę.
hvor er din jakke? - gdzie jest twoja kurtka?
ta jakke på. - ubierz kurtkę.
ta lue på. - ubierz czapkę. 
du kommer til å frise. - zmarzniesz. 

jeg trenger hjelp. - potrzebuję pomocy.
kan du hjelpe meg? - pożesz mi pomóc?
trenger du hjelp? - potrzebujesz pomocy?
jeg kan hjelpe deg hvis du vil. - mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
hva som skjedde? - co się stało?
hva som skjer? - co się dzieje?
hvorfor griner du? - czemu płaczesz?
kan du ikke grine, vær så snill? - możesz nie płakać, proszę?
kan du ikke rope, vær så snill? - możesz nie krzyczeć, proszę?
hvorfor krangler dere? - czemu się kłócicie?
hva ser du på bildet? - co widzisz na obrazku? 
liker du farge bilder? - lubisz kolorować obrazki?
kan dere leke sammen? - możecie pobawić się razem?
kan vi leke sammen? - możemy pobawić się razem?
vil du bli med? - chcesz się przyłączyć?
kan vi spille kort? - możemy zagrać w karty?
kan du rydde leker? - możesz pozbierać zabawki?

27 dni. 


czwartek, 4 grudnia 2014

02. Kilka wspomnień

Nie mogę się doczekać. Czasami mam wrażenie, że podchodzi to pod rodzaj jakiejś euforycznej psychozy. Nie ćwiczyłam prawie tydzień, nie dziwię się, dlaczego mam aż taki nadmiar energii. I to na dodatek energii pozytywnej, która pojawiła się w moim życiu stosunkowo niedawno. Mam ochotę przekazać całą moją radość światu, mam wrażenie, że trafiłam na prywatną gwiazdkę z nieba, dzięki której pójdę swoją ścieżką dalej, tylko tym razem w odpowiednim kierunku.

Podobnie czułam się we wrześniu 2012 roku, kiedy po raz pierwszy stanęłam na norweskiej ziemi, na lotnisku w Rygge, całkiem niedaleko od Sarpsborga, gdzie miałam spędzić cudowne dziesięć dni mojego życia. Pamiętam, kiedy wyszłam z lotniska miałam łzy w oczach. Czułam się, jak spragnione słodyczy dziecko, które dostało lizaka.Pamiętam też, że wtedy mimo mojej chronicznej bezsenności potrafiłam zasnąć jak dziecko. Bo pokochałam norweskie niebo, powietrze, jeziora, lecz znienawidziłam wtedy czas, który płatał mi figle i przestawiał za szybko wskazówki zegarka.

W ciągu tych dziesięciu dni odwiedziłam Oslo. Wmawiali mi, że tam nic ciekawego nie ma, niewielkie miasto, trochę surowe. Ale ja siedziałam na tyłach samochodu z bijącym sercem, bo chciałam więcej i więcej! W drodze powrotnej zasnęłam jak dziecko. 


Jak tak teraz na to spojrzę, to niewiele mam zdjęć z tamtych niecałych dwóch tygodni. Byłam zbyt zajęta. Chłonęłam tamten świat jak gąbka. 


Uwielbiam to zdjęcie. Zostało zrobione podczas ostatniego dnia mojego pobytu w Sarpsborgu. Wiedziałam wtedy, że będę musiała tu wrócić. I już zostać. I sprawić, żeby fjordy jadły mi z ręki :)

środa, 3 grudnia 2014

01. Cyfry i małe szczęścia

2014-06-30 22:19 - magiczny ciąg cyfr, który pewnie zapamiętam do końca życia. To jak zaklęcie, które ktoś na mnie rzucił. Najpierw zaczarował, a potem kazał zmienić wszystko. 

2014-07-17 14:09 - moja aplikacja jest kompletna, tak przynajmniej wmawiał mi automatycznie wygenerowany mail. W rzeczywistości coś nie pasowało, bo profilowe jest nie takie, bo za mało zdjęć. 

2014-08-11 15:37 - ostatnie poprawki, kilka zdjęć zrobionych na szybkości, już prawie byłam w domu? Bzdura! 

2014-09-02 15:12 - wtedy pierwszy raz krzyknęłam z radości, w sumie krzyczałam pół dnia, miałam świetliki w oczach. No bo jak to, wszyscy mówią, że tam tak trudno pojechać! 

2014-09-03 xx-xx - moja radość szybko została stłumiona, nikt na moją wiadomość odnośnie kontaktu na równie magicznym skypie się nie odezwał. Było mi bardzo, bardzo smutno. 

2014-09-09 14:05 - podobno szukali mnie na Islandii. Podobno. 

2014-10-02 09:08 - poprawki w idealnym profilu. Miałam dość czekania, drażniło mnie to. Z drugiej strony wiedziałam, że  mam małe szanse, wszyscy ciągle mi to powtarzali - 90% to Filipinki, czego ty oczekujesz? No właśnie, czego? 

2014-10-xx xx-xx - szukali mnie w Oslo. W mieszanej rodzinie: ona Polka, on Norweg. Pani K. zarzeka się, że przecież mówią po norwesku, do mnie też będą! Do tej pory zastanawiam się, czy Pani. K. była przytomna. Serio, Polka mająca polską au pair będzie zwracała się do mnie w obcym języku? No niesamowite! Podziękowałam za informacje o super półpolskiej rodzinie, o której marze - Pani K. była zła, bo nawet nie chciałam spojrzeć na profil. 

2014-11-17 10:38 - osiem tygodni minęło jak jeden dzień. Trochę straciłam nadzieję, że cokolwiek się zmieni, zaczęłam organizować prywatny pobyt w Anglii. Mimo wszystko przedłużyłam umowę, dodałam dwa kraje, więc teraz szukali mnie w Norwegii, Anglii, Holandii i na Islandii. 

2014-11-22 15:05 - wtedy się urodziłam, ale w sumie nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie

2014-11-26 14:06 - wtedy po raz drugi krzyczałam z radości. Bo oni byli z Norwegii, z zachodniej Norwegii!

2014-11-26 15:59 - wysłałam wiadomość, siedziałam jak na szpilkach czekając na odpowiedź. Odpisali, odpisali!

2014-11-27 11:00 - pierwsza rozmowa na skypie. Nie spałam w nocy. Ćwiczyłam rozmowę przed lustrem. Ostatecznie trwała 1.5h. A ja się tak stresowałam! Zupełnie nie potrzebnie. 

2014-11-29 11:30 - rozmowa numer dwa. Trwała około 30 minut, wtedy zobaczyłam dwa małe szkraby. I wtedy też powiedziałam swoje pierwsze zdania po norwesku. R. była zachwycona! Podczas tej rozmowy dowiedziałam się również, że oprócz mnie, rozmawiała jeszcze z dwoma innymi dziewczynami, ale wybrała mnie. Najbardziej się jej podobałam! I powiedziała, że chciałaby, abym przyjechała 2 stycznia, bo wtedy będzie E. i bym mogła go poznać. I że zapłaci za bilet, który w tym okresie kosztuje majątek. I że dzieciaki mnie pokochały!

2014-12-01 14:14 - przesłano mi oficjalne zaproszenie do Norwegii i potwierdzenie wyjazdu. I krótką broszurkę. 

2014-12-01 16:03 - odesłałam podpisane dokumenty, miałam świeczki w oczach

2014-12-03 11:52 - dostałam bilet do Norwegii! Czyli jadę, jadę, jadę! 

Jeszcze tylko 29 dni. Tak, odliczam jak szalona, bo wiem, że zmieni się moje życie. Cieszę się bardziej, niż wtedy, kiedy zdałam na studia. Będę tylko strasznie tęskniła za moim piesiem. Ale R. powiedziała, że jak już się zaklimatyzuję, to będę mogła go zabrać do siebie! Pies podróżniczy, pies i fiordy, psie małe szczęście!  
Cały czas promieniuję radością i zaczynam być trochę zmęczona tym wszystkim. Myślę, że to doskonałe zakończenie roku i wiem, że od teraz wszystko będzie szło tylko w dobrym kierunku.