sobota, 24 stycznia 2015

18. Uroki Fosnavåg

Kolejne dni lecą, lecą, jak z bicza strzelił. Nie wiem, gdzie ten czas tak ucieka. Jestem tu trzy tygodnie, a mam wrażenie, że jestem tu już z pół roku. Dobrze mi! Mimo że dzieciaki potrafią dać w kość, i mimo że nie dostanę dodatkowych pieniędzy za nadgodziny. Ostatnio była bardzo ładna pogoda, nie padało i świeciło słoneczko przez kilka dni pod rząd. Ponieważ moja umówiona herbata z przystojnym mężczyzną nie doszła do skutku, wybrałam się na spacer po Fosnavåg i w góry niedaleko domu. 







Moje jedno z ulubionych miejsc.





W sobotę zaliczyłam również polską domówko-parapetówkę, gdyż moja koleżanka z kursu przeprowadziła się piętro wyżej i trzeba było to jakoś uczcić. Problem był oczywiście z alkoholem, ze względu na rygor możliwości kupowania napojów wysokoprocentowych w Norwegii. Nic trudnego, nawet o 23 możesz zadzwonić po znajomych Litwinów, którzy sprzedadzą tobie trochę przemyconego alkoholu. Ikkje stress, sant? Było bardzo przyjemnie, ale postanowiłam, że muszę koniecznie poszerzyć grono moich znajomych i nie mogę ograniczać się do kilku osób z kursu, bo to bardzo niezdrowe. Dlatego też, jutro, w niedzielę, spotykam się z Kasią, au pair z Polski, która mieszka na wyspie obok, jakieś 20 minut jazdy od mojego domu. Mam nadzieję, że nasza znajomość utrzyma się dłużej niż jedno spotkanie! 







Ostatnio pokochałam  wieczorne spacery. Od trzech dni robię codziennie około 6 km. Tutaj wszyscy uprawiają jakąś aktywność fizyczną. Albo nordic walking, albo spacery po górach, albo football. Nie mogę być gorsza, chciałam zapisać się na zumbę, ale chyba nic z tego nie wyjdzie, bo cała siłownia tutaj jest dość droga, nie mówiąc już o zajęciach z trenerem. Dlatego postanowiłam chodzić na spacery i powiększyć trochę wydajność swoich płuc. Na zdrowie! Wracam do siedzenia z H. bo drze mi się nad uchem, żebym poszła na dół do bawialni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz