Poniższego posta pisałam wczoraj, gdzie brak dostępu do internetu uniemożliwił mi podzielenie się moim szczęściem.
Jest godzina 20:58 2 stycznia 2015
roku. W ciągu ostatnich 72 godzin przespałam łącznie około 10
tych wdzięcznych jednostek czasowych. Zastanawiam się, czy to sen
czy jego niedobór sprawiają, że nadal nie mogę uwierzyć w to, co
się teraz dzieje.
Norwegia z samolotu. |
Po 13 godzinach podróży, o 14:31 w
końcu wylądowałam na mojej ziemi obiecanej. Podczas drugiego lotu
zdążyłam nawet zrobić kilka zdjęć przepięknych norweskich gór
i fiordu. Gdy wyszłam z samolotu myślałam, że się popłaczę.
Poczułam niesamowite górsko-morskie powietrze. Przed odbiorem
bagażu zrobiłam jeszcze iście turystyczne zdjęcie i nawet sama
dałam sfotografować swoją zmęczoną duszę. Jedyne, o czym wtedy
marzyłam była kąpiel i łóżko. No też mi takie bzdury do głowy
przyszły! Zostałam przywitana bardzo ciepło przez hostkę, która
później zaprowadziła mnie do samochodu (takie tam: skórzana
tapicerka, podgrzewane siedzenia, regulacja wszystkiego, co możliwe
i w sumie wszystko, czego nie zapamiętałam). I tutaj dygresja na
temat jazdy w Norwegii: HM uwielbia szybką jazdę, tak bardzo, że
dostała już 8 na 8 możliwych punktów karnych. I czy to ją czegoś
nauczyło? Chyba nie, skoro kiedy wjeżdżała w zakręt miałam
duszę na ramieniu, a nogą już byłam po drugiej stronie.
Do każdego zamówienia woda z lodem w zimowy dzień gratis! |
Całą, dosłownie całą drogę
rozmawiałyśmy. Nie było mowie o niezręcznej ciszy. W międzyczasie
podziwiałam widoki i kiedy moja słowna ekscytacja osiągnęła
zenitu, HM stwierdziła, że musi zabrać mnie na objazd Alesund, bo
w końcu mieszkała tu 7 lat i kocha to miasto. Pojechałyśmy do
sklepu mięsnego, który w żadnym stopniu nie przypominał tego w
Polsce. Inny zapach, inny kolor, brak ulepszaczy i wypełniania wodą
i solą! Wstąpiłyśmy również na przepyszne sushi, podczas
którego zdążyłam poznać najlepszą przyjaciółkę HM, z którą
zna się odkąd skończyła 5 lat.
Oprócz tego, doświadczyłam istoty
norweskiej pogody w przeciągu 5 minut, kiedy to padał deszcze,
potem śnieg i grad, a na koniec zaświeciła błyskawica. Zdążyłam
popłynąć promem podczas burzy z piorunami i dowiedzieć się
wtedy, że będę miała samochód na własny użytek, telefon z
abonamentem od HD, a na kurs norweskiego (cztery dni w tygodniu,
poniedziałek-czwartek) zaczynam od tego poniedziałku.
1.5 metra śniegu, widok z salonu. |
Mój pokój, w którym spędziłam jedną noc (podobno ma być ich więcej) |
Mój dzisiejszy dzień kończę w
górach, w drewnianym domku w miasteczku Stryn. Teraz jest już
ciemno i nic nie widać, ale HM upewniała, że jak rano wstanę to
kiedy będę jadła śniadanie to będę miała okazję nakarmić
fjorda. Widok z salonu rozpościera się na góry i Nordfjorden.
Na jutro zaplanowany mam sen do oporu i
naukę jazdy na nartach.
To się nie dzieje naprawdę.
Taki powitał mnie widok następnego dnia. |
Widok na fiord, którego nie widać ze względu na zbyt duże opady śniegu. |
Przez noc napadało około 1 metra śniegu. |
Popularny stok w miasteczku Stryn. |
Pierwszy raz jeździłam dziś na nartach. I prawdopodobnie skręciłam nogę. Jeżeli do jutra nic się nie poprawi, będę zmuszona pojechać do lekarza. Czemu mnie to nie dziwi?
Jestem wykończona. Podsumowując dwa pierwsze dni: dzieci jeszcze nie poznałam, HM jest cudowna, HD przesłodki, a ja jestem chodzącym szczęściem na chwilę obecną.
Ale piękna Zima !!! :)
OdpowiedzUsuńAh bije szczęście i zadowolenie z tego posta. Trzymaj się! :)
OdpowiedzUsuń