poniedziałek, 5 stycznia 2015

15. Kva språk snakkar du? Nynorsk!

Hei! Kva heiter du? Hva heter du? - dzisiaj byłam pierwszy raz na kursie językowym. W grupie mamy około 20 osób (nie liczyłam dokładnie). Zajęcia trwają od godziny 8:30 do 12:00, z tym że w ciągu tych 2.5h przewidziane są dwie przerwy - jedna 15 a druga 30 minutowa. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy zrozumiałam, że mój prawie półroczny kurs norweskiego poszedł na marne. Byłam przekonana, że będę tutaj uczyła się (naiwnie) bokmål, a nie niewdzięcznego nynorsk. Przez pierwsze 45 minut bardzo ciężko było mi się przestawić, aby zamiast jeg mówić eg (wym. ej), kva (wym. ka) zamiast hva itd. Dodatkowo uczę się także dialektu Fosnavåg. Dużo pracy przede mną, pociesza mnie jednak fakt, że znając nynorsk każdy w Norwegii mnie zrozumie.

Mój podręcznik i ćwiczenia

Do szkoły jechałam sama, tzn. HM jechała swoim autem przede mną. Odprowadziła mnie na zajęcia, przy okazji okazało się, że pani dyrektor oraz nauczycielka już znały wcześniej moje imię. Coś czuję, że HM i te kobiety to znajome i że będą się bacznie przyglądać moim postępom. Po zajęciach musiałam wrócić do domu, tym razem sama! W google maps odnalazłam drogę i pojechałam. Po raz pierwszy w życiu jechałam sama samochodem (Tato, możesz być ze mnie dumny!), nie zgubiłam się, a silnik ani razu mi nie zgasł.

Wspominając jazdę samochodem, wczoraj dostałam od HD przyśpieszony kurs prowadzenia samochodu w Norwegii, tj. jak zachowywać się jadąc mostem, którym może przejechać tylko jeden samochód, gdzie się zatrzymywać, jak jeździć po śniegu na bardzo ostrych zakrętach w górach, jak sygnalizować innemu kierowcy, aby cię wyprzedził oraz otrzymałam krótką, ale wyjątkowo wymagającą skupienia, powtórkę z ruszania ze stromego wzniesienia bez używania ręcznego. HD jeździł ze mną jakieś 3h, chciał pokazać mi kilka wysp oraz centrum naszego miasteczka.

Moje autko, z tyłu HD.

Jeden z czterech statków rybackich moich hostów.



Tutaj w całej okazałości, musiałam objechać port.






Przystań w Fosnavåg.

Pomnik matki wyglądającej męża nad horyzontem.


Pojechaliśmy również na wyspę Runde, tzw. ptasią wyspę. Tam dopiero mogłam sprawdzić siebie, jako kierowcę. Wzniesienia, ostre górskie zakręty, tunele i wiatr. 



W drodze na wyspę Runde.
Jednopasmowy most.





Z dziećmi powoli łapię kontakt. Wczoraj H. i M. poprosili, abym pobawiła się z nimi w bawialni. M. zbudował dla mnie fort, a H. rzucał piłkami. H. (starszy), aby się porozumieć ze mną używa bardzo prostych słów, czasami dorzuca coś po angielsku, naprawdę idzie wszystko w bardzo dobrym kierunku! Dzięki dzieciom zrozumiałam, że moja kondycja pozostawia wiele do życzenia, ale wyrobię się! :-)

Dzisiaj zrobiłam wszystko, co było wypisane na specjalnej tablicy w korytarzu. HM rozpisuje tam zadania i godziny na każdy dzień. Powiem szczerze, że bardzo przydatne. Zwłaszcza, że dopisuje również czas trwania każdego z zadań, abym mogła zmieścić się w 30 godzinach pracy. Około 16:00 muszę jeszcze przygotować warzywa na obiad, babysitting wieczorem i wsio! A takim akcentem kończę, widok z salonu i kuchni: 



Ha det!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz