piątek, 16 stycznia 2015

17. Ikkje stress! Podobno

Ikkje stress i ikkje problem to ostatnio moje ulubione słowa. I chciałabym, żebym zawsze mogła powiedzieć ikkje stress. Jeżeli ktoś mi kiedyś powie, że bycie au pair to nie praca, to zabiję wzrokiem jak bazyliszek. Niby mam tylko te 30 godzin tygodniowo, ale fakt, że pracuję głównie popołudniami sprawia, że naprawdę jestem zmęczona. Mimo pozytywnego myślenia (którego jest, o dziwo, naprawdę sporo!), czasem jest mi ciężko. Podbudowują małe rzeczy, na przykład, kiedy młodszy bierze cię za rękę i mówi: "Bli med meg, K.! OK?" (norw. "Zostań ze mną, ok?"). Albo, kiedy przychodzi z przedszkola i na powitanie dostaję łaskotki (wcześniej nie odpowiadał nawet na cześć!). Ze starszym jest ciężej, miewa swoje humory, lubi wygrywać i zawsze musi być najlepszy. Czasami się obraża, kiedy nie dostaje tego, czego chce. Ma problem z przepraszaniem, dziękowaniem i innymi tego typu zachowaniami. Zresztą, młodszy tak samo. Ale zauważyłam, że jeżeli jesteś dla nich miły i ich szanujesz, to powoli odwdzięczają się tym samym. Mam na koncie już jeden sukces: młodszy po raz pierwszy podziękował za dzisiejszy obiad i powiedział, że mu smakowało! 





Cztery dni w tygodniu chodzę na kurs. W każdy poniedziałek mamy test z kolejnego rozdziału. Idę trochę szybszym tempem niż grupa, dostałam dodatkową książkę, z której mogę korzystać. Staram się przełamywać i do dzieciaków mówić po norwesku, nawet jeśli chodzi o pojedyncze słowa. Nauczycielka jest przeurocza. B. śmieje się, że stałam się jej pupilką. Swoją drogą, dzięki niej zrobiłam rodzinie prawdziwe, polskie schabowe. Niestety nie miałam tłuczka, więc poradziła mi inny sposób. Ciężko było, ale naprawdę smakowało!

Najlepsza czekolada!



Dzisiaj, 16 stycznia, pojechałam z hostem do Ålesund. Musiałam prowadzić ja, ponieważ stwierdził, że ktoś musi nauczyć mnie jeździć i na koniec nawet mnie pochwalił, że nie było najgorzej (na zakrętach wbijam z 80/h i nie zamykam oczu jak mija mnie ciężarówka, yey! - z tym drugim żartowałam). Załatwiłam sprawę na komendzie policji związaną z otrzymaniem numeru personalnego oraz pozwolenia na pobyt. Numer ma przyjść pocztą. Okazało się przy okazji, że bycie Au Pair w Norwegii wlicza się do 5 lat pracy, po których możesz aplikować o pozwolenie na stały pobyt. Tak więc, żeby nikogo nie zmylił fakt, że na stronie agencji Prowork, z którą wyjeżdżałam, jest napisane, że AP jest tylko wyjazdem wymiany kulturowej! W Norwegii rejestrujesz się jako pracownik (worek/AP), płacisz podatki, masz umowę o pracę, a to oznacza, że jest to praca, jak każda inna. Z tym że, oczywiście, AP w tym kraju możesz być co najwyżej 2 lata, nie dłużej. Ja zaczęłam traktować bycie AP jako szansę nauczenia się języka, bo w sumie po to głównie tutaj przyjechałam. Pod tym względem rodzina spełnia wszystkie moje "warunki" - chodzę na intensywny kurs dzienny, rodzina nie jest mieszana pod względem językowym, poznaję sporo Norwegów i osłuchuję się z językiem. 

Na spacerze :-)

Aby dojechać z Fosnavåg do Ålesund potrzeba około półtorej godziny, z tym że 20 minut trwa przeprawa promem z Heraid. Prom płynie wzdłuż fiordu Storfiorden. Podziwiać go mogłam niestety tylko podczas tych 20 minut, jako że w drodze do i z Ålesund musiałam prowadzić. 

Fragment promu, którym płynęliśmy.

Storfjorden





Dodatkowo, wczoraj, hostka zabrała mnie zajęcia organizowane dla dzieci w wieku od 4 do 13 lat. Zajęcia te są istną szkołą przetrwania, jak się okazało! Dzieci, podzielone na kilka grup wiekowych, uczą się na nich pierwszej pomocy, rozpalania ognia, budowania szałasu, korzystania z kompasu, poruszania się i ogólnego przetrwania w lesie czy trudnych warunkach. Zajęcia odbywają się w lesie, o godzinie 18:00, czyli wtedy, kiedy jest już ciemno! Aby dojść na miejsce zbiórki, trzeba przejść przez las i nad wodą. Uważam, że inicjatywa jest naprawdę super. Najlepsze jest to, że podczas tego pobytu w lesie, dzieci zachowywały się tak, jak ja to znałam z dzieciństwa: biegały, skakały, chodziły po drzewach, ale kiedy trzeba chłonęły wiedzę jak gąbka!




Vi sees!

1 komentarz:

  1. Hahah rozpalanie ognisk w wieku od 4 do 13 lat :D to musialo byc komiczne ! :D my z moim chlopakiem tluczemy kotlety walkiem do ciasta :D zawin kotlet w woreczek foliowy to Ci krew i flaki nie rozprysna sie po kuchni podczas tluczenia :D

    OdpowiedzUsuń