wtorek, 24 lutego 2015

22. Widoki z góry Aksla i kilka innych momentów

W sumie dawno nie pisałam. Chciałam, ale niestety nie miałam kiedy. Czekały mnie bite cztery dni babysittingu, które na szczęście zakończyły się sukcesem oraz skróceniem pracy o dwa dni. Co oznacza, że miałam sobotę i niedzielę tylko dla siebie! Całodobowe siedzenie z dziećmi jest trudne, czułam się jakbym została matką. Ostatecznie, to chyba młody miał mnie dosyć, bo w sobotę oznajmił, że zniweczy moje skrupulatne plany pojechania do Ålesund, do akwarium i leikelandu (razem z nim) i nie chce niczego innego, jak pojechanie do dziadków. Koniec i kropka! Dzięki niemu dostałam dwa dni wolnego i co? O 10 rano prawie płakałam, tak bardzo zależało mi na wyjeździe do innego miasta, a godzinę później siedziałam już w samochodzie. Bez moich dzieci, ale za to ze znajomym, jego mamą oraz ośmioletnią, cudowną Sarą. Leikeland zaliczony, zachód słońca na Aksli zaliczony, H&M zaliczony! Swoją drogą, w jednym z ostatnich postów przed moim wyjazdem do Norwegii dodałam zdjęcie panoramy widocznej z góry Aksla. Na żywo wygląda to jeszcze piękniej! Koniec końców, wszystko dobrze się skończyło.

Spóźnieni na prom 2 minuty

Leikeland

W drodze na Akslę








Niedzielę spędziłam z A. jeżdżąc po okolicy. Chyba. Bo odkąd przestałam co tydzień zgrywać zdjęcia na dysk pogubiłam się w tym, co robię w ciągu tygodnia, gdzie jeżdżę i co zwiedzam. Robię naprawdę bardzo dużo zdjęć, ostatnio zaczęłam także kręcić filmy do małego projektu, który postanowiłam zrealizować :-) W Norwegii widoki dają mi szczęście. Budzę się szczęśliwa, chyba jak nigdy dotąd, mimo że czasami jest bardzo ciężko. Bardzo ciężko. Ale nie zamierzam zmieniać rodziny, nawet przez myśl mi by to nie przeszło. Patrząc na to wszystko z dystansu, to tutaj mam naprawdę porządną szansę na zrealizowanie siebie, poznanie ludzi i nauczenie się języka. Jakoś chaotycznie dzisiaj piszę. Mam za dużo do opowiedzenia i napisania i nie wiem, co wybrać! 

Fosnavåg





Wiecie, że owce w Norwegii to ciekawskie bestie? Podczas jazdy w śniegu boczną drogą zawiesił nam się samochód i nijak nie dało rady go wyciągnąć. Dopiero po przyjeździe S. samochodem z napędem na cztery koła udało się. Owce podczas naszych zmagań podkładania patyków, by samochód jakkolwiek drgnął w jedną lub w drugą stronę, cały czas beczały. A kiedy S. nas uratował podeszły do siatki i beczały, jakby miały ochotę na większe przedstawienie. Phi!

Wschód słońca w Strynie

Stryn
 W ubiegłym tygodniu były ferie zimowe w szkołach. Ja nie miałam zajęć, więc HM zabrała mnie na tydzień do Strynu. Oczywiście o tym, że będzie tam łącznie siedmioro dzieci zostałam poinformowana dopiero po przyjeździe. Ale dałam radę. Od niedzieli do niedzieli! Chociaż mam wrażenie, że to też zasługa A. który został zaproszony przez moją hostkę do Strynu, do naszego domku. Dzięki niemu jakoś przeżyłam, i dzięki naszym krótkim roadtripom wzdłuż fiordów.

Poniższe zdjęcie z dzisiaj. Cały dzień świeciło słońce, pojechaliśmy na kamienistą plażę na sąsiednią wyspę.











1 komentarz: